Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spełniło się marzenie samotnego ojca i jego dzieci. Mają dom na święta

Paweł Chwał
Robert Tracz z dziećmi: Jowitą, Izą, Miłoszem, Szymonem i Lilianką w odnowionym domu
Robert Tracz z dziećmi: Jowitą, Izą, Miłoszem, Szymonem i Lilianką w odnowionym domu Paweł Chwał
Robert Tracz, samotny ojciec wychowujący pięcioro dzieci, nadchodzące święta Bożego Narodzenia spędzi ze swoimi pociechami już w gruntownie odnowionym domu. Dzięki wsparciu całej rzeszy ludzi dobrej woli blisko dwustuletni budynek zmienił się nie do poznania, a kochająca się rodzina z nadzieją patrzy w przyszłość.

Dom rodzinny Traczów w Bobrownikach Małych z zewnątrz może jeszcze nie prezentuje się najładniej (do wykonania zostało bowiem m.in. ułożenie kostki wokół budynku i obicie go nowymi deskami), ale po otwarciu drzwi wchodzimy do zupełnie nowych pomieszczeń.

Do niedawna dom dosłownie rozpadał się. Był zagrzybiony i zawilgocony. Dach przeciekał, a przez dziury w ścianach i oknach każdy wiatr wdmuchiwał do środka zimno. Czwórka starszych dzieciaków zajmowała większy pokój. Mniejszy, pan Robert dzielił razem z najmłodszą z pięciorga rodzeństwa - niespełna trzyletnią Lilianką. Do dyspozycji domowników była jeszcze kuchnia oraz łazienka wydzielona z niewielkiej sieni.

Za sprawą trwających od wakacji prac, teraz miejsca w domu Traczów jest zdecydowanie więcej, a warunki uległy zdecydowanej poprawie.

- To rewolucja o 180 stopni, względem tego co było. Dom jest przepiękny. Dzieci są zachwycone i nie mogą się nim nacieszyć. Zresztą ja też, kiedy patrzę na to, co udało się w nim zrobić często ukradkiem ocieram łzy i są to łzy szczęścia - przyznaje Robert Tracz.

Dzieci mają własne pokoje

Na parterze powstała duża, jasna, kompletnie umeblowana kuchnia z salonem. W miejscu małego pokoiku jest teraz estetyczna łazienka, a duży pokój został zagospodarowany dla Lilianki. Z korytarza wchodzi się po schodach na zaadaptowane poddasze, gdzie powstały dwa dodatkowe pokoje. Jeden zajmują chłopcy: Miłosz i Szymon, drugi starsze dziewczynki: Jowita i Iza. Jest tam też druga, mała łazienka.

- Mamy własne, osobne łóżka, szafy, biurka przy których możemy odrabiać lekcje. Wszystko jest nowe, ładne i wygodne. Bardzo nam się tutaj podoba - opowiadają dziewczynki.

Dzieci, w czasie remontu, mieszkały w Radłowie, u dziadków. Pierwotnie planowano, że do odnowionego domu w Bobrownikach przeniosą się po świętach, ale kiedy tylko prace w środku zakończyły się i zobaczyły, jakie warunki im zgotowano, ani myślały się stąd ruszać. - Mieliśmy jedną szklankę i jedną łyżeczkę do dyspozycji, ale daliśmy radę. Powoli się przeprowadzamy i święta spędzimy już wszyscy tutaj - mówi pan Robert.

Efekt kuli śnieżnej

W poprawę losu Traczów zaangażowało się bardzo wiele osób. W sumie koszt prac, które przeprowadzono w budynku sięgnął dwustu tysięcy złotych.

- To największy remont w dotychczasowej historii naszej fundacji, a przeprowadziliśmy ich już 70 w całym kraju -mówi Andrzej Załucki, prezes fundacji Fabryki Marzeń. To, że Traczowie zyskali nowe, lepsze warunki do życia, to - jak przekonuje - zasługa nie tyle fundacji, co przede wszystkim rekordowej liczby darczyńców oraz sponsorów, którzy poruszeni sytuacją tej rodziny, zaangażowali się w to dzieło.

- Zaczynaliśmy od trzech osób, a w sumie tych wolontariuszy uzbierało się ponad 70. To, co tutaj się wydarzyło podaję za przykład, jak działa efekt kuli śnieżnej w kwestii pomagania innym - mówi Załucki.

„Siłą napędową”, która prowadziła i nadzorowała cały proces remontowy u Traczów byli: Katarzyna Szymańska-Polek, Ewa Wojciechowska-Skrabacz oraz Marek Podraza, który jest m.i n. społecznym kuratorem tej rodziny.

- Przyznaję się, że miałem chwile załamania. Jedna z nich miała miejsce wówczas, kiedy zobaczyłem kikuty tego starego domu po rozbiórce, bez dachu i okien. Przyjechałem do swojego domu, usiadłem na kanapie, schowałem głowę w rękach i zagadnąłem załamany do żony: „Na co ja się porywam? Przecież to sie nie uda!” Dziękuję jej za to, że dała mi wtedy wsparcie, że zdopingowała mnie do działania - wspomina Marek Podraza.

Kolejna z ciężkich chwil podczas remontu pojawiła się, kiedy okazało się, że do podkopu pod fundamenty potrzeba nie 8 ton betonu - jak wstępnie wyliczono - ale aż 22 tony. - Gdziekolwiek udałem się po pomoc, kogokolwiek o nią poprosiłem, to nie odmawiano mi. W niektórych przypadkach, kiedy w grę wchodziło między innymi dostarczenie drewna na dach, drzwi, okien czy wełny do ogrzania budynku, to wsparcie było naprawdę spore i sięgało kilku tysięcy złotych - wylicza.

Na poczet remontu domu dla Traczów zorganizowano w gminach Wierzchosławice i Radłów również akcje charytatywne i zbiórki publiczne. - Ja w tym momencie nie pracuję, bo poświęciłem się w całości opiece nad dziećmi. Bez pomocy innych nie ruszyłbym z miejsca, nie byłoby mnie stać na taki remont. Dzieci są dla mnie najważniejsze i jak są szczęśliwe to i ja jestem szczęśliwy. W imieniu naszej szóstki z całego serca każdemu za wszystko dziękuję! - mówi wzruszony Robert Tracz.

To były bardzo intensywne miesiące

Prace remontowe w domu Traczów w Bobrownikach Małych trwały od wakacji. Wykonywała je cała armia ludzi, w tym sam pan Robert, który na placu budowy spędzał niejednokrotnie całe dnie.

- Przyznaję, że jestem trochę zmęczony psychicznie i fizycznie. Święta będą dobrą okazją do tego, aby trochę odpocząć i przeżyć je razem z dziećmi. Od nowego roku ruszam z nową energią do działania, aby dokończyć to, co zostało jeszcze do zrobienia na zewnątrz - mówi gospodarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Spełniło się marzenie samotnego ojca i jego dzieci. Mają dom na święta - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto