Dąbrowa Tarnowska. Stawiają ekrany akustyczne tam, gdzie ludzie ich nie chcą, a brakuje ich przy nowo wybudowanej obwodnicy miasta [ZDJĘCIA]

FLESZ - Rewolucja w prawie drogowym

W centrum Dąbrowy Tarnowskiej mieszkańcy miasta nie narzekają już na duży ruch, szczególnie ciężkich pojazdów oraz hałas powodowany przez auta. Problem ten dotknął jednak ludzi, którzy mają swoje domy blisko nowej obwodnicy. W dodatku nie wszędzie postawiono ekrany akustyczne, które tłumiłyby dźwięk poruszających się po drodze pojazdów. - Było szumne otwarcie obwodnicy, to wszystko wyglądało pięknie i ładnie. A teraz miasto odpoczywa a my cierpimy - kręci głową Kinga Kochanek z Gruszowa Małego, której dom znajduje się na początkowym odcinku obwodnicy.

To jest horror!

Mieszkańcy z tego rejonu mówią, że już od początku budowy nowej trasy przeżywają prawdziwy horror. - Od pierwszych wykopów wokół domu było pełno kurzu i pyłu. Nieraz już od szóstej rano było głośno, bo ciężarówki zwoziły materiał na budowę, hałas dochodził również z maszyn budowlanych - zaznacza Janina Owsiany z Gruszowa Małego.

Kobieta, tak jak inni mieszkańcy mieli jednak nadzieję, że z końcem budowy obwodnicy będą mogli odetchnąć z ulgą. Zapowiadano bowiem, że w ich rejonie pojawią się wysokie ekrany akustyczne, które skutecznie będą tłumić dźwięk dochodzący z obwodnicy. Tuż przed końcem budowy nowej trasy okazało się jednak, że ekranów będzie o wiele mniej. - Mam jakieś czterdzieści metrów do obwodnicy, w nocy w sypialni oślepiają mnie światła jadących samochodów. Nie mówiąc już o hałasie. To jest horror, co ja tu przeżywam. Całe lato spałam przy otwartym oknie, a teraz nie jest to możliwe. W nocy nieraz tir za tirem jedzie - mówi oburzona mieszkanka Gruszowa.

Po przeciwnej stronie drogi podobny problem ma rodzina Kochanków. - Nie da się w nocy spać. Dzieci się budzą i są niewyspane rano. Ktoś chyba musiałby być na środkach usypiających żeby przespać całą noc. Ekrany są tylko na krótkim odcinku trasy, a z pozostawionej dziury, echo samochodów słychać do domu - podkreśla Kinga Kochanek.

Montują, chociaż ludzie tego nie chcą

Mieszkańcy walczą o postawienie ekranów w pobliżu ich domów. Co jednak wydaje się najbardziej absurdalne, oczekiwane przez nich konstrukcje mają pojawić się w innych miejscach m.in. przy domu na ul. Piłsudskiego w Dąbrowie Tarnowskiej. Należy on do rodziny Beaty Wróblewskiej. Postawienie ekranów nie dziwiłoby nikogo gdyby nie fakt, że dom nie jest położony przy obwodnicy, a jedynie przy drodze, która teraz będzie stanowiła do niej dojazd. - Stanie się ona zwykłą drogą lokalną i ruch będzie sporadyczny - przekonuje pani Beata.

Kobieta walczy, aby przed jej posesją nie stawiać ekranów akustycznych. - Zaprojektowany ekran ma pięć i pół metra wysokości i trzydzieści trzy metry szerokości. Ponieważ zasłania wjazd w pola rolne, który jest jednocześnie wjazdem do posesji to będzie posiadał manualnie otwieraną bramę. Ekrany znajdować się będą zaledwie trzy metry od domu. Zniszczy to całą estetykę krajobrazu, będziemy mieli mniej światła, gorsze warunki wentylacji powietrza. Czy trzeba coś montować ludziom jeśli tego nie chcą? - rozkłada ręce pani Beata.

Wszystko zgodnie z przepisami

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że decyzję o ilości i miejscach, w których mają pojawić się ekrany akustyczne wydana została na podstawie badań norm hałasu. Gdy w 2011 roku droga była projektowana normy hałasu były bardzo rygorystyczne. Później jednak przepisy poluzowano i podwyższono dopuszczalne limity o kilka decybeli. W trakcie budowy obwodnicy przeprowadzono kolejne badania hałasu i po ich wynikach liczba planowanych zabezpieczeń przed hałasem na trasie obwodnicy została zmniejszona aż o ponad 60 procent.

- Ekrany ustawiane są zgodnie z wydaną decyzją zezwolenia na realizację inwestycji drogowej - podkreśla Iwona Mikrut, rzecznik prasowy GDDKiA w Krakowie.

Wszystko wskazuje na to, że kolejne ekrany przy obwodnicy będą mogły pojawić się dopiero za ponad rok. Wtedy mają bowiem być przeprowadzone kolejne pomiary hałasu. GDDKiA przekonuje także, że ekrany przy domu Beaty Wróblewskiej muszą powstać, bo takie jest również postanowienie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. - To jest jakaś paranoja, dużo ludzi potrzebuje ekranów i się ich wręcz domaga, a budowane są tam gdzie ich nikt nie potrzebuje - wzdycha pani Beata.

Tekst ukazał się 18 września w "Gazecie Tarnowskiej" dodatku do "Gazety Krakowskiej"

Pobierz bezpłatną aplikację Nasze Miasto i bądź na bieżąco!

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.