Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Gdyby nie ten lekarz, tata może by żył"

Julita Majewska
Gdy pan Józef stracił przytomność, wezwano do niego lekarza. Mężczyznę reanimowano. Ostatecznie medyk stwierdził zgon. Tymczasem w trakcie ostatniego namaszczenia mężczyzna zaczął dawać oznaki życia. Zmarł w szpitalu - po tygodniu od zdarzenia.
Gdy pan Józef stracił przytomność, wezwano do niego lekarza. Mężczyznę reanimowano. Ostatecznie medyk stwierdził zgon. Tymczasem w trakcie ostatniego namaszczenia mężczyzna zaczął dawać oznaki życia. Zmarł w szpitalu - po tygodniu od zdarzenia. Julita Majewska
Od pięciu miesięcy rodzina zmarłego Józefa Skowrona z Kupienina czeka na wyniki prokuratorskiego śledztwa. Lekarz stwierdził zgon pacjenta na tydzień przed jego śmiercią.

- Tyle czasu chodzę w żałobie i dalej nie wiem, dlaczego zmarł mój mąż i kto jest temu winien. Lekarz, który postawił błędną diagnozę, ciągle pracuje w zawodzie - mówi z żalem pani Józefa, żona Stanisława Skowrona.

Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną jego śmierci było uszkodzenie mózgu wywołane niedokrwieniem. Po przewiezieniu do szpitala pan Józef nie odzyskał już przytomności. Śmierć nastąpiła po tygodniowym pobycie na oddziale intensywnej terapii. Na wniosek dyrekcji szpitala postępowanie w sprawie śmierci pacjenta wszczęła dąbrowska prokuratura. To właśnie lekarz dąbrowskiego pogotowia stwierdził zgon pacjenta na tydzień przed jego śmiercią. Na pomoc wezwano go w nocy, kiedy pan Józef stracił przytomność. Mimo, że od jego śmierci minęło pięć miesięcy wciąż nie wiadomo, czy lekarz, który przedwcześnie stwierdził zgon, jest za nią odpowiedzialny.

- Sprawa cały czas trwa. Na razie nie możemy postawić nikomu żadnych zarzutów - mówi prokurator Waldemar Malec z Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Tarnowskiej. - Wciąż czekamy na opinię biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. Pełna dokumentacja została przekazana do Krakowa na początku lipca. Jak dotąd nie mamy żadnych informacji. Może to potrwać jeszcze kilka miesięcy.

Lekarz, który stwierdził zgon pana Józefa, został zwolniony z dąbrowskiego pogotowia. Wciąż jednak praktykuje w Tarnowie. Jest kierownikiem ambulatorium w tutejszym zakładzie karnym. Pracuje tam od 2001 roku. Postępowanie dąbrowskiego prokuratora w sprawie, w którą może być zamieszany lekarz, nie przeszkadza kierującym Zakładem Karnym w Tarnowie.

- Zdarzenie, o którym mowa, nie jest powiązane w żaden sposób z jego pracą w naszej placówce - komentuje Beata Bańdur, rzecznik zakładu karnego. - Postępowanie zostało wszczęte w sprawie, a nie przeciwko lekarzowi. Lekarz posiada pozytywną opinię służbową - dodaje.

Tymczasem rodzina czuje się rozgoryczona. - Do nas nie docierają żadne informacje. Cały czas czekamy. Dopiero od dziennikarzy "Gazety Krakowskiej" dowiaduję się o wynikach sekcji zwłok taty - mówi z żalem córka pana Józefa. - Ta sytuacja ciągle staje nam przed oczami. Gdyby nie ten lekarz, tata może by żył - przeciera płynące po policzkach łzy.

Rodzina zmarłego nie ma adwokata. Pani Stanisława nie wie czy będzie domagać się odszkodowania za śmierć męża, gdyby okazało się, że to lekarz zawinił. Ma tylko żal, że po tym tragicznym wydarzeniu nawet nie zadzwonił i nie przeprosił za swoją pomyłkę.

- Miałem okazję blisko współpracować z panem Józefem przez ostatnich 8 lat. Był jednym z najaktywniejszych mieszkańców w całej naszej gminie - wspomina Krzysztof Korzec, wójt Mędrzechowa. - Działał w OSP, przez 5 kadencji był sołtysem. To dla nas ogromna strata. Bardzo współczujemy rodzinie i mamy nadzieję, że sprawa wreszcie się wyjaśni.

Jak mówią lekarze, medycyna zna sytuacje "nagłego ożywienia". - Odnotowano kilkadziesiąt podobnych przypadków na świecie - mówi dr Marian Koperny. - Podczas reanimacji klatka piersiowa jest uciskana, a potem, gdy reanimacja się nie powiedzie, rozpręża się. Umożliwia to sercu rozkurczenie się i uruchomienie układu przewodzącego, który wznawia jego pracę. Nazwano to syndromem Łazarza.

Wdowę najbardziej boli to, że przez trzy godziny jej mąż nie otrzymał pomocy, mimo że wciąż żył. - Najgorsze jest to, że nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać, bo już nie odzyskał przytomności - zalewa się złami pani Stanisława.

*** Kalendarium sprawy

14 kwietnia 2014 r.
godz. 3.00 - rodzina wzywa pogotowie do nieprzytomnego Józefa Skowrona. Akcję reanimacji do czasu przyjazdu lekarza prowadzi córka pana Józefa,
godz. 4.00 - po 52 minutach reanimacji lekarz pogotowia stwierdza zgon pacjenta,
godz. 5.00 - przybyły na miejsce z ostatnim namaszczeniem ksiądz proboszcz parafii w Mędrzechowie stwierdza, że pan Józef wykazuje oznaki życia, rusza się i próbuje złapać oddech,
godz. 6.00 - do domu państwa Skowronów przyjeżdża lekarz opieki całodobowej i stwierdza, że pacjent żyje. Wzywa kolejną karetkę, która przyjeżdża z Dąbrowy Tarnowskiej,
godz. 7.00 - karetka z pacjentem dojeżdża do szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej. Nieprzytomny pacjent zostaje przyjęty na OIOM.
22 kwietnia 2014 r.
pacjent umiera nie odzyskawszy przytomności. Przyczyną śmierci jest uszkodzenie mózgu spowodowane niedokrwieniem.

***Komentarz do spawy
Sprawy w związku z błędami w sztuce lekarskiej są bardzo trudne- Elżbieta Potoczek-Bara, prokurator z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie

Dlaczego tak trudno wydać opinię w sprawie błędu w sztuce lekarskiej?
Nie można tutaj stosować uogólnień, ale rzeczywiście sprawy związane z błędami w sztuce lekarskiej należą do najtrudniejszych i często ciągną się latami. Nie jest łatwo wydać opinię czy ewentualne zagrożenie dla pacjenta było wynikiem błędu lekarza. W przypadku śmierci pacjenta, z jakim mamy do czynienia tutaj, sprawę przyczyny śmierci wykazuje sekcja zwłok, ale do obarczenia za nią lekarza jest daleka droga.

Daleka, czyli jaka?
Opinię w takiej sprawie musi zawsze wydać zakład medycyny sądowej. Bywają przypadki, kiedy sprawa jest oczywista, np. zaszycie chusty, bądź jakiegoś narzędzia chirurgicznego w ciele pacjenta. Większość przypadków jednak jest bardziej skomplikowana i trudno jednoznacznie określić czy powodem był błąd w sztuce lekarskiej.

Dlaczego lekarz, który mógł się dopuścić takiego błędu, może nadal wykonywać swój zawód?
Właśnie z powodu wątpliwości czy to rzeczywiście jego wina. Nie można karać kogoś, jeśli nie ma dowodów na to, że błąd został popełniony. A taki dowód może dostarczyć właśnie zakład medycyny sądowej. Czasem trwa to miesiącami, a nawet latami.

Dlaczego więc lekarz, który orzekł śmierć pana Józefa został zwolniony z pracy w pogotowiu?
O tym zdecydował pracodawca, a nie prokurator. Pracodawca ma takie prawo, ale nie musi tego robić. Prokuratura dosyć rzadko stosuje środki zapobiegawcze w takich sprawach. Jeśli nawet okazuje się, że opinia biegłego w tej sprawie obarcza winą lekarza, to wciąż pozostaje pytanie czy błąd lekarski został popełniony umyślnie, czy nieumyślnie. Jeśli zaniedbania były rażące, ale nieumyślne, taki lekarz może zostać czasowo zawieszony w wykonywaniu swojego zawodu.

A jeśli umyślnie?
Jeśli są na to niepodważalne dowody, wtedy otrzymuje zakaz wykonywania zawodu i ponosi inne konsekwencje karne, w zależności od tego, na jakie niebezpieczeństwo został narażony pacjent.
Rozmawiała: Julita Majewska

Co wiesz o Wielkich Derbach Krakowa? [POZIOM PODSTAWOWY]? WEŹ UDZIAŁ W TEŚCIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dabrowatarnowska.naszemiasto.pl Nasze Miasto