Wały, to nie przelewki

Zabezpieczenia przeciwpowodziowe na Powiślu są w opłakanym stanie. W tej chwili już ponad sto kilometrów wałów wymaga modernizacji, niektóre, zwłaszcza te na Wiśle, trzeba odbudować od podstaw, bo w razie wysokiej wody może dojść do ich przerwania.

Samorządowcy powiatu dąbrowskiego alarmują. W Gręboszowie spotkali się wszyscy wójtowie powiatu dąbrowskiego, starosta i burmistrz Dąbrowy. - W czasie powodzi w 1997 roku woda przeciekała przez wiślane wały w sześciu miejscach. Teraz, w czasie podowdzi 2001 roku już w trzydziestu sześciu miejscach, w niektórych nawet na odcinku kilkuset metrów - mówi starosta dąbrowski Kazimierz Tęczar. - Staramy się zwrócić uwagę wojewody i wszystkich służb na to, że nasz problem nie jest wydumany. Przerwanie wałów może w naszym regionie spowodować kataklizm.

Samorządowcy przygotowali propozycję dla władz wojewódzkich Małopolski. Chcą, na zasadzie robót publicznych, zgromadzić kilkudziesięciu bezrobotnych i zatrudnić ich - pod nadzorem specjalistów - przy naprawie wałów.

- W budżecie województwa na ten cel przeznaczonych jest prawie półtora miliona złotych. Wystąpiliśmy też z prośbą o finansowe wsparcie tej inicjatywy przez krajowy oraz powiatowy urząd pracy.

Po zsumowaniu środków mamy nadzieję, że wały uda się naprawić - twierdzi starosta.

Do inicjatywy samorządowców Powiśla przyłączył się też wójt Wietrzychowic Stanisław Kusior. Samorządowcy zwracają jednak uwagę, że niemoc w pracach przy modernizacji umocnień przeciwpowodziowych wynika z problemów kompetencyjnych.

- Wojewoda daje pieniądze na utrzymanie wałów a prace realizuje Zarząd Melioracji, który podlega Urzędowi Marszałkowskiemu. Gdy wojewoda daje pieniądze i mówi, że to na wały w powiecie dąbrowskim, nie zawsze trafiają one właśnie w to miejsce. Naszym zdaniem Wojewódzki Zarząd Melioracji powinien podlegać bezpośrednio wojewodzie - tłumaczy starosta.