Obecność owadobójczej substancji w padłych owadach ujawniły zarówno badania zlecone przez prokuraturę, jak i te opłacone przez poszkodowanych. Ci ostatni utrzymują, że to pracownik dużego rolnego gospodarstwa przeprowadził oprysk pola rzepaku o niedozwolonej porze dnia.
Zebrane przez pszczelarzy na polu kwiaty również zawierały ślady tych samych chemikaliów. Podobny materiał zebrany na polecenie prokuratury przez inspekcję ochrony roślin od tej substancji był jednak wolny. Ale w tym przypadku kwiatostanu nie zebrano od razu po zgłoszeniu sprawy, lecz dopiero dwa dni później. - W postępowaniu policji prokurator wytknął błędy - przyznaje Elżbieta Potoczek-Bara, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Zarządca wskazanego przez pszczelarzy gospodarstwa zaprzeczył, by rzepak feralnego dnia spryskany został środkiem owadobójczym. Utrzymuje, że zastosowano wówczas tylko preparat grzybobójczy.
Co w istocie znajdowało się w zbiornikach opryskiwacza? Śladów zbadać się nie dało, bo gdy maszynę zabezpieczano, ta była już oczyszczona. Prokurator umorzył dochodzenie uzasadniając to "brakiem danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa". Poszkodowani, którzy straty wyliczyli na ponad 60 tys. zł, złożyli zażalenie. Teraz czekają na jego rozpatrzenie przez sąd.
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?